Prowadzący „Jaka to melodia” otworzył się w wywiadzie udzielonym jednemu z portali plotkarskich. Tym razem zdradził jak wyglądało jego pożegnanie z Telewizją Polską.
Ostatni czas był pomyślny dla Roberta Janowskiego. W jego życiu osobistym nastąpił spokój, gdyż po latach udało mu się uwolnić od uprzykrzającej mu życie stalkerki. Kobieta znowu trafiła do szpitala psychiatrycznego, dzięki czemu Janowski wraz z żoną mogą odetchnąć z ulgą przynajmniej na trzy lata. Dla prezentera telewizyjnego korzystne zmiany nastąpiły również w życiu zawodowym. Po powrocie do TVP ponownie zawitał jako prowadzący do programu „Jaka to melodia”. To jednak nie jedyne jego zajęcie w TVP. Mężczyznę zaangażowano również w jurorowanie w programie „The Voice Senior”.
Od głośnych zwolnień w Telewizji Polskiej po zmianie rządu minęło już trochę czasu, ale nadal jest to temat, o który pytani przez dziennikarzy są byli oraz obecni pracownicy tej stacji. Niedawno swoimi wspomnieniami z tamtego okresu postanowił podzielić się Robert Janowski. Nowy juror „The Voice Senior” w rozmowie z dziennikarką Karoliną Motylewską przyznał, że sam zrezygnował z posady w telewizji publicznej. Wie, że gdyby został, miałby to później sobie za złe.
Nikt mnie nie zmotywował (do odejścia – przyp. red.). Ja mogłem zostać. Zresztą byłem namawiany żebym został przez ówczesnego prezesa i ekipę. Pamiętałbym o tym do końca życia, że podjąłem jakąś złą decyzję, wbrew sobie. Nie po drodze mi było z tym.
Robert Janowski opowiedział jakie nastroje panowały na korytarzach budynku przy Woronicza po zmianach kadrowych. Według niego atmosfera nie była już tak sympatyczna jak wcześniej, gdy było poprzednie szefostwo.
Parę rzeczy już się wydarzało, że ciężko było. Tak jak mówił Jarek (Jarosław Kret – przyp. red.). Rzeczywiście duszno się zrobiło. Tak było cicho. Nie pracowałaś na Woronicza, to nie wiesz chyba jak to jest. Na korytarzach był zawsze gwar, pełno ludzi w tych bufetach, gadamy, coś się dzieje, jakaś twórcza, taka fajna, kreatywna atmosfera. A wówczas było cicho. Była taka dziwna cisza, niebezpieczna, niespokojna, jakby coś wisiało w powietrzu. Ludzie się unikali, nie gadali ze sobą. Było pusto. Jakoś tak po prostu niefajnie. To mówię o ogólnej atmosferze na korytarzach naszej stacji wtedy.
Piosenkarz oraz kompozytor dalej zdradził również, że nie pozwalano na goszczenie w programach niektórych artystów z powodu braku zgodności ich poglądów z ówczesnym wizerunkiem stacji.
Była też spora ingerencja merytoryczna w programy kulturalne, taki jak mój, w artystyczne. Nie można było zapraszać niektórych artystów, bo nie po drodze by im było z wizerunkiem albo kierunkiem światopoglądowym. Nie można było śpiewać było niektórych piosenek pana Młynarskiego.
Jesteście zaskoczeni tym, co wyznał Robert Janowski?