Dorota Wellman oraz Marcin Prokop udzielili ostatnio wywiadu magazynowi VIVA. Prezenterka zdradziła w nim, jak kiedyś postrzegała swojego kolegę z pracy. Jej dawna opinia na temat jurora „Mam Talent” może zaskakiwać.
Dorota Wellman i Marcin Prokop znają się od lat. Od dwudziestu pięciu lat pracują razem w telewizji, natomiast od siedemnastu lat tworzą jedną z par współprowadzących program śniadaniowy stacji TVN. Nie od dziś wiadomo, że spośród wszystkich prowadzących „Dzień Dobry TVN” to właśnie ich duet jest najbardziej lubiany przez telewidzów. Cenieni są przede wszystkim za brak nadęcia oraz charakterystyczny dla nich humor.
Ostatnio udzielili wywiadu, w którym ujawnili m.in. jaki mają wpływ na program „Dzień Dobry TVN”. W rozmowie z dziennikarzem portalu VIVA.pl Dorota Wellman oraz Marcin Prokop przyznali, że gdyby nie mogli realnie współtworzyć programu, to nie zdecydowaliby się na pracę przy nim.
Marcin Prokop: Myślę, że gdybyśmy nie mieli wpływu na ten program, to byśmy go już dawno nie robili, bo daleko nam od gadających głów, które czytają z promptera. To nie jest program, który ma być odtwórczy, tylko gdzieś mamy go autorsko współtworzyć. W związku z tym na tyle na ile możemy, na ile mamy pomysły, na ile też scenariusz pozwala wrzucamy swoje koncepcje i najczęściej są realizowane, więc to jest jakaś tam jednak praca zespołowa, a nie dyktatura kogokolwiek.
Rafała Kowalskiego z Viva.pl szczególnie zainteresowało jak tak naprawdę wygląda znajomość Doroty Wellman oraz Marcina Prokopa. Dziennikarz odniósł się do przykładu Marzeny Rogalskiej oraz Tomasza Kammela. Ich fani uważali, że prywatnie również mają ze sobą świetny kontakt i się widują. Po czasie widzowie dowiedzieli się, że prezenterzy tworzyli zgrany duet na ekranie, natomiast poza pracą nie mieli zażyłej relacji. Dorota Wellman i Marcin Prokop wyznali, że ich relacja nie jest udawana.
Marcin Prokop: W naszym przypadku nie da się niczego oszukać, bo nasz widz, mam wrażenie, natychmiast zauważyłby jakąkolwiek ściemę, więc trudno byłoby udawać naszą relację na potrzeby kamery. Zresztą nawet, gdyby było to możliwe, to ja bym się tym, myślę, że Dorota podobnie, bardzo szybko byśmy się tym zmęczyli, bo życie w jakiejś roli jest czymś, czego bym nigdy nie chciał robić. Nie jest też tak, że mamy nawzajem klucze do swoich domów i nagle znienacka wracam o 23:00, a tam Dorota leży, ogląda sobie telewizję i mówi: „Zrobiłam Ci kanapki” albo odwrotnie.
Dorota Wellman wyjawiła także, że zdarza im się spotkać na obiad, ale nie dzieje się to często z racji ich zajętości.
Dorota Wellman: Pewnie, zdarza się (wpaść na obiad do siebie – przyp.red.), ale rzadko, bo jesteśmy bardzo zajęci. Natomiast myślę, że żadne z nas nie przetrzymałoby udawania prawdziwej relacji. Ja myślę, że najważniejsze z tego wszystkiego co nas łączy jest to, że możemy na siebie liczyć. I to jest najpiękniejsze.
Padło również pytanie o to dlaczego Dorota Wellman miała kiedyś Marcina Prokopa za „nadętego dupka”. Dziennikarz zapytał czym prezenter zasłużył sobie na taką łatkę. Prowadząca „Dzień Dobry TVN” nie ukrywa, że gdy poznała Marcina Prokopa okazało się, że jej wrażenie było mylne. Cała sytuacja nauczyła ją tego, by nie oceniać po pozorach.
W ogóle na nią nie zasłużył (na tą etykietę – przyp.red). To był mój błąd i to jest doświadczenie: „Nigdy nie kieruj się pierwszym wrażeniem”. Wydawało mi się, że wszedł taki facet, który na wszystkich patrzy z góry, w dodatku emabluje wszystkie panie, co jest jego naturalną cechą, bo przecież jest Gigi Amoroso. Może wtedy się pomyliłam, ale na szczęście szybko zweryfikowałam ten pogląd i Marcin jest najlepszą rzeczą zawodową jaka mi się trafiła.
Lubicie ich duet czy wolicie inne pary „Dzień Dobry TVN”?